Od czego by tu zacząć? Może od początku. Mam na imię Karolina. Od dziesięciu lat żona Vikinga. Niby nic, ale jednak wiele. Vikinga mieliście już okazję poznać. On jest tą bardziej medialną częścią naszego związku. Ja zawsze jestem obok, ale nie zawsze mnie widać, częściej słychać. Postanowiłam w kilku słowach opowiadać Wam o tym jak wygląda życie z Vikingiem.
Skąd w ogóle wziął się ten pomysł. Viking, jak każdy rasowy facet, nigdy nie ma jednej pasji. Zależy jak wiatr zawieje, tym w danej chwili się zajmuje. Czasami ciężko za tym nadążyć. Był paintball, było ASG, była fotografia. Od dawna aktywnie spędzamy czas w środowisku militarnym i rekonstruktorów. Jeździmy po zlotach. Jeździmy to słowo klucz.
Viking nie może po prostu przyjechać i być – tylko musi z gestem. Więc urodziła się Navara, potocznie zwana śmieciarką, a skoro już jest to przecież offroad też jest fajny. Ale tutaj akurat to ja najczęściej pcham nas w błoto i największy łagier. Siłą rzeczy jest też w wachlarzu możliwości również buschcraf, survival i preppering. Z tego znowu urodziło się budowanie własnego obozowiska czyli Viking Camp. Idealne miejsce by spędzić czas na łonie natury, spotkać się ze znajomymi, wspólnie coś ugotować, pośmiać się, wymienić poglądy. A jakby tego było wszystkiego mało to jest przecież Poza Szlakiem, czyli zlot miłośników lasu, który też sam się nie zorganizuje Viking gotuje, ale też jest na diecie ketogenicznej. Więc jak sami widzicie, sposobów spędzania wolnego czasu jest wiele. W końcu nie samą pracą człowiek żyje. A w tym wszystkim jestem jeszcze ja i nasza córka i próba prowadzenia standardowego, nudnego życia rodzinnego. Istny survival!
Najczęściej jest miło i zabawnie, czasem dopada nas życie ale zawsze staramy się wyjść obronną ręką. A przede wszystkim nadążyć za milionem nowych pomysłów, które co rusz rodzą się w głowie Vikinga. Zostają jeszcze smutne obowiązki jak wynoszenie śmieci i ogarnięcie bałaganu w mieszkaniu. Czasem mam wrażenie, że Jacek i młoda idą na wyścigi, które z nich lepiej zadba o to bym miała co robić. Ale sami poczytajcie…
Pora na vana. Tylko nie seryjnego, naszego, zrobionego pod nas i nasze potrzeby. Nic nie może trwać w próżni – skarbonka musi być.
Czym dla mnie jest satysfakcja? Chyba wszystkim tym po trochu. No może poza samochodem, bo tam zawsze jest syf. Ale jeździ i nie jest poobijany. Naprawdę podoba mi się moje życie, to jak ono się układa i co się w nim dzieje. Lubię jak dzieje się dużo i szybko. Jest akcja i jest reakcja. Jest problem i jest rozwiązanie.
Zastanawialiście się kiedyś jakie jest Wasze największe osiągnięcie?
Mnie ostatnio naszło na rozmyślania.
Nastała ta wiekopomna chwila gdy nasza córka wreszcie się zresocjalizuje chodząc do przedszkola. Obcując cały czas z zakręconym ojcem i nadopiekuńczą matką daleko w życiu nie zajedzie.
Nastała ta wiekopomna chwila gdy nasza córka wreszcie się zresocjalizuje chodząc do przedszkola. Obcując cały czas z zakręconym ojcem i nadopiekuńczą matką daleko w życiu nie zajedzie.
Nastała ta wiekopomna chwila gdy nasza córka wreszcie się zresocjalizuje chodząc do przedszkola. Obcując cały czas z zakręconym ojcem i nadopiekuńczą matką daleko w życiu nie zajedzie.
Nastała ta wiekopomna chwila gdy nasza córka wreszcie się zresocjalizuje chodząc do przedszkola. Obcując cały czas z zakręconym ojcem i nadopiekuńczą matką daleko w życiu nie zajedzie.
Nastała ta wiekopomna chwila gdy nasza córka wreszcie się zresocjalizuje chodząc do przedszkola. Obcując cały czas z zakręconym ojcem i nadopiekuńczą matką daleko w życiu nie zajedzie.
Idzie weekend, piękna pogoda, szkoda czas zmarnować na siedzeniu w domu. Kilka szybkich telefonów, ekipa zebrana. To co, jedziemy?
Od czego by tu zacząć? Może od początku. Mam na imię Karolina. Od dziesięciu lat żona Vikinga. Niby nic, ale jednak wiele. Vikinga mieliście już okazję poznać.
Brak komentarzy